Jesień na stałe zagościła w mym cyklu treningowym. To już nie tylko wielobarwna paleta liści, ale również obłoki pary wydobywające się z prężnie działającego systemu oddechowego, jak również mgła, przez którą jestem zmuszony przedzierać się pokonując kolejne treningowe kilometry.
Rowerowe poczynania Marty zmobilizowały mnie do działania. Skoro Siostrzyczki nie odstrasza jesienna aura to i ja dam sobie radę. W piątek spokojnym tempem, smagany kroplami deszczu przemierzyłem 38,97 km w czasie 1:49:36. Stanowiło to doskonałe odprężenie się po tygodniu intensywnej pracy.
W nagrodę za ustanowienie nowej życiówki na dystansie 10 km sobotnim popołudniem udaję się wraz z Siostrzyczką na wycieczkę rowerową. Wspólnie przemierzamy 44,88 km.