ZNÓW NASTAŁY POMYŚLNE WIATRY

Pierwszy po półmaratonie wybieg treningowy niezmiernie ciężko było zainicjować. Buntowały się przede wszystkim mięśnie. Nie mniej jednak nie odpuściłem, oswoiłem się z bólem i po 3 km bieg stał się nawet przyjemny. Udało się wygrać drobną potyczkę z własnym umysłem. Dystans 10,07 km, przy hr average 156. Trochę zbyt wysokie tętno przy tak delikatnym tempie, ale zrzucam to na karby zmęczenia po ostatnich zawodach.

Mój układ mentalny dostał nowy zastrzyk energii. Wystarczyło przeczytać jedno zdanie, aby ponownie nabrać mocy psychicznej przed nadciągającym maratonem. A zdanie owo brzmi: „Jeśli nie umiesz latać, biegnij; jeśli nie umiesz biec, idź; jeśli nie umiesz chodzić, pełznij” Martin Luther King

W czwartek z rańca poczułem całkowitą satysfakcję wynikającą z biegu. Odczułem wolność. Biegnąc zamknąłem oczy i delektowałem się wiatrem, który obmywał mi twarz. Właśnie o to chodzi w bieganiu… Ponadto miło było spotkać Adika, który wracając z badań przetruchtał ze mną kilka metrów, abyśmy mogli zamienić wspólnie kilka słów.

Chwytam idee i przekuwam je w czyn. Po raz kolejny uzmysłowiłem sobie, że ograniczenia wynikają wyłącznie z braku chęci wyjścia z własnej strefy komfortu i tzw. „czystego lenistwa”. Dziś nie stanowi już dla mnie problemu podjęcie zobowiązania, że zrealizuję piknik dla kilku pokoleń, wielokilometrową przejażdżkę rowerową czy też zadeklaruję, że w przyszłym roku wezmę udział w triathlonie. Chcieć = móc. I to jest waśnie idea, którą chcę zaszczepić w umysłach bliskich mi osób. Wyjdź poza własną strefę komfortu i wyciągnij rękę po coś więcej niż masz do tej pory. Zacznij spełniać się w dziedzinie, która TOBIE będzie sprawiała przyjemność a przede wszystkim poczucie satysfakcji. Odwołując się do Chrissie Wellington: „Teraz, w tej chwili – być może, rzeczywiście nie potrafisz, ale pozytywne nastawienie i pracowitość są w stanie zdziałać cuda”. Jak zawsze, wszystko pozostaje kwestią czasu…

W Moim odczuciu nowa sportowa myśl jest niczym iskra, która w błyskawicznym tempie znajduje podatny grunt pod postacią łatwopalnego zapału. Podsycam w sobie ogień, aby iskry sypały się coraz śmielej. Coraz wyżej, dalej, wciąż ku horyzontowi, by przełamywać kolejne bariery. Pozostaje tylko i wyłącznie kwestia podtrzymania w sercu gorącego żaru, jaki stanowi zapał. Byleby nie był słomiany.

Całkowicie nieprawdopodobne są możliwości naszego organizmu. Tym bardziej niesamowity jest fakt, iż w tak niskim stopniu wykorzystujemy potęgę naszego umysłu. Przekonuję się o tym często wychodząc poza własne ograniczenia, bariery zbudowane przez mój umysł. Pasja związana z uprawianiem sportu daje mi niespożyte zasoby energii. Jestem wzbogacony o siłę pozwalającą mi się spełniać w innych dziedzinach życia.

To był niezmiernie trudny organizacyjnie tydzień: z jednej strony regeneracja po półmaratonie, z drugiej zaś firmowy wyjazd w góry. Nie mniej jednak z finalnego efektu jestem zadowolony. Największą satysfakcję przyniosło mi bieganie po dziewiczych terenach. Z radością spostrzegam, że coraz większą frajdę sprawia mi przemierzanie całkowicie nowych obszarów. Towarzyszą mi wówczas uczucia związane z organizowanymi przeze mnie przedsięwzięciami turystycznymi, zatem: MASKI, SAŁATKI, PRZYGODA.

Pierwszy prawdziwy wybieg górski za mną. Trasa Jastrowiec – Świny – Bolków – Jastrowiec zaliczona. Jest mi tym bardziej miło bowiem zrealizowałem ją wraz z Kolegą Piotrem W. z Kaps. Finalny dystans 17,84 km w czasie 2:07:08. Dla tak cudownych widoków warto założyć buty i pobiegać.

138

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Tumblr
  • LinkedIn
  • Google Bookmarks
  • email
  • PDF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *